Jakoś na początku marca miałam ogromną przyjemność spotkać się z Lucy z Mazur :) Lucy zaprosiła mnie do siebie :)
Osobiście poznałyśmy się pod koniec styczna na warsztatach w miejskiej bibliotece. Wówczas okazało się że Lucy i ja mieszkamy w jednym mieście.
Ale kiedy ustaliłyśmy dokładniejszą datę spotkania okazało się, że nie dość że teraz mieszkamy w niewielkiej odległości od siebie (niecałe 2,5 km), to jeszcze na dodatek kilkadziesiąt lat wcześniej, w moim dzieciństwie nie raz pewnie mijałyśmy się z Lucy na podwórku, gdyż wówczas byłyśmy niemal sąsiadkami (mieszkałyśmy na tej samej ulicy, w odległości niespełna 500 metrów). A na pewno mój młodszy brak "bawił się" z dziećmi Lucy :)
Tak więc w połowie marca spotkałyśmy się, poplotkowałyśmy, obejrzałam wspaniale urządzony kącik scrapowy Lucy (zazdroszczę każdemu swojego choćby najmniejszego takiego kącika), nazachwycałam się przydasiami jakie Lucy zgromadziła (ech, śnić mi się będą po nocach)...
Było naprawdę miło, w zasadzie rodzinnie :)
Lucy przygotowała mi kilka niespodzianek, podarowała mi na tych pogaduszkach ozdobione techniką decoupage pudełeczko, słoik po kawie, jajeczko steropianowe oraz obłędny zakupiony w USA stempel z motywami kluczy...
[Lucy, podkradłam Ci zdjęcie jajeczka, zapomniałam sama mu zrobić :) ]
Decoupagowe prezenty już mają swoje zastosowanie...
W słoiku po kawie zamieszkała kawa Inka, natomiast w skrzyneczce - zakupione przeze mnie latem Primowe figurki :):):)
W słoiku po kawie zamieszkała kawa Inka, natomiast w skrzyneczce - zakupione przeze mnie latem Primowe figurki :):):)
Dostałam jeszcze teczki-akta z przeznaczeniem na strony albumu (Lucy zrobiła na nich TEN albumik), ale gdzieś je posiałam, muszę je odszukać, kurczaczek...
POPRAWKA!
POPRAWKA!
DZISIAJ (07.04.2013r.) MNIE OLŚNIŁO...
PRZECIEŻ LUCY, GDY ODDAWAŁA MI BIG SHOT'A NIE DOŚĆ, ŻE UPORZĄDKOWAŁA MOJE WYKROJNIKI (POWKŁADAŁA JE W WORECZKI A NAWET WSZYSTKIE SPAKOWAŁA DO SASZETKI PO DOKUMENTACH AUTA) TO JESZCZE PODAROWAŁA MI NOWE PŁYTKI DO TWORZENIA "KANAPEK" (MOJE JUŻ ZACZĘŁY PĘKAĆ)...
PRZECIEŻ LUCY, GDY ODDAWAŁA MI BIG SHOT'A NIE DOŚĆ, ŻE UPORZĄDKOWAŁA MOJE WYKROJNIKI (POWKŁADAŁA JE W WORECZKI A NAWET WSZYSTKIE SPAKOWAŁA DO SASZETKI PO DOKUMENTACH AUTA) TO JESZCZE PODAROWAŁA MI NOWE PŁYTKI DO TWORZENIA "KANAPEK" (MOJE JUŻ ZACZĘŁY PĘKAĆ)...
Moim podarunkiem dla Lucy była jedynie karteczka wielkanocna.
Zrewanżowałam się Lucy jeszcze odrobinę wypożyczając Jej Big Shota wraz z wykrojnikami na kilka dni, ale zdaję sobie sprawę, że za tyle śliczności to wciąż za mało...
To było nasze pierwsze spotkanie na szczycie, ale zapewniam, że nie ostatnie :):):)
Już działam w kierunku znalezienia miejsca, gdzie można by było się spotkać w kilka osób, poscrapować, fajnie spędzić czas choćby raz w miesiącu (Lucy, wydaje mi się, że znalazłam takie miejsce, yupiiiiii ).
Tak więc jest nadzieja na fajne chwile, hihiiihi :):):)
Świetnie, naprawdę świetnie ...
Świetnie, naprawdę świetnie ...
cudny prezent
OdpowiedzUsuńświetnie że spotkanie się udało
pozdrawiam
Piękne prezenty:) Udanych spotkań, Jolu!
OdpowiedzUsuńSuper, że udało Wam się spotkać:)Ciekawe, czy kiedys nam się uda;)))
OdpowiedzUsuńO matko,trochę mnie nie było,a tu takie rzeczy czytam u Ciebie,aż się zarumieniłam,a tak w ogóle,to Ty chyba nie wiesz,ile to znaczy mieć big-szota do swojej dyspozycji na kilka dni,ja prawie od niego nie odchodziłam.Już się cieszę na takie spotkanie scrapowe,z radością przyjmę wszystkie chętne u siebie i zaręczam,że nikt nam nie będzie przeszkadzał,a chyba też znalazłabym chętne do takiego uczestnictwa,musimy się sprężyć,fajne byłyby spotkania cykliczne
OdpowiedzUsuńwiem, wiem Lucy :)
OdpowiedzUsuńja do tej pory się z niego cieszę jak dziecko:)
Monia, spotkamy się na pewno :)
A może wybierzesz się do Warszawy na zlot scrapbokingowy w tym roku?