Jak to się stało, że nie zrobiłyśmy sobie z
Lucy z Mazur i z Asią (moją koleżanką z pracy) wspólnego zdjęcia to ja naprawdę nie wiem...
Chyba dlatego, że Lucy i ja zaczęłyśmy tę całą imprezę od mediowych warsztatów u Czekoczyny (wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Oli z bloga Aleksandra Scrap, ślicznie dziękuję Kochana)...
Chlapałyśmy jak się patrzy :):):)
I w ten sposób naładowane pozytywną energią ruszyłyśmy w stronę stoisk, które Asia obeszła w czasie naszego warsztatowania się wzdłuż i w szerz :):):)
Nie było co prawda wykrojników, które miałam nadzieję kupić na Zlocie, ale były inne, które nie mniej zachwycały, i tylko zawartość portfela ograniczała ilość ich zakupu...
Więc skoro jednych wykrojników nie było a były inne, i były cudowne papierki, i foremki i tusze, i czego dusza zapragnie...
To Jola odrobinę się obkupiła...
I kiedy już z portfelem totalnie odchudzonym rozejrzałam się po sali zauważyłam
Ewę i
Olę, dziewczyny, z którymi tworzymy grupę pod wezwaniem Scrap For Four (nie było tylko Moniki z
Ulotnych Chwil...).
Cyknęłyśmy sobie fotkę, chwileczkę porozmawiałyśmy...
Szkoda, że tak króciutko...
Miejmy nadzieję, że przy następnej okazji nasze spotkanie będzie trochę dłuższe :)
Ze mnie to w ogóle dzikus, stara baba, za kilka miesięcy czwórkę z przodu będę miała, a do większości scraperek wstydziłam się podejść i porozmawiać.
Dobrze, że choć do Jamajki podeszłam i poprosiłam o umówiony wcześniej pokaz obsługi bindownicy.
Jamajeczko, bardzo Ci za poświęcony mi czas dziękuję. Muszę jak najszybciej Twoje wskazówki wprowadzić w życie).
I mnie więcej to by było na tyle...
Teraz pozostało mi już tylko czekać do następnego Zlotu w Warszawie, choć kto wie co czas przyniesie...
Miejmy nadzieję, że same dobre rzeczy :):):)