...Które były prowadzone przez piekielną owcę czyli Olgę Heldwein...
Udało mi się wszystko tak zorganizować, żeby w tych warsztatach uczestniczyć.
Dzieci grzecznie poszły spać, mąż w tym czasie leżał sobie w łóżku i oglądał telewizję, a ja...
A ja tuż obok rozłożona na salonowej ławie (hehehehehe, czyli w dużym pokoju, naszej salono-sypialni) zwarta i gotowa, mniej więcej przygotowana na wszystko, wraz z wybiciem godziny 20.30 zeszłego piątku za pośrednictwem Scrap Butik TV, próbowałam ze swoją pracą nadążyć za tempem pracy Olgi starając się jednocześnie jak najwięcej zapamiętać...
I stworzyłam coś takiego...
Ten przystojniaczek to mój synek, Łukaszek, który na zdjęciu ma dwa latka, natomiast w rzeczywistości dzisiejszej już sześć :):):)
Oj, było gorąco...
Co widać po stanie ławy, która na koniec tych babskich mediacji on line wyglądała tak...
A poniżej moja praca po kilku poprawkach, kilku psiknięciach oliwkową mgiełką, ponownym nałożeniu sztucznego śniegu przez maskę w kilku miejscach i dodaniu małych sizalowych kołtunników :)
A tu praca zdobi już naszą salonową ścianę :)
Ja wiem, że szalu tu nie ma, ale najważniejsze, że bawiłam się super i jak tylko Scrap Butik ogłosi termin kolejnych warsztatów on-line na pewno zrobię wszystko, by znów w nich uczestniczyć do czego i Was wszystkich zachęcam :):):)
Ooo, ja tu widzę, że na dopingu niezłym byłaś ;) I co się czepiasz - mnie się podoba :D
OdpowiedzUsuń