Wróciłam z wojaży...
Zmęczona fizycznie ale psychicznie naprawdę wypoczęta, z naładowanymi bateriami:)
Jak by to powiedział Kwiczoł: "Piknie było"...
Ale nie byłabym sobą, gdybym nie zafundowała sobie (nieumyślnie oczywiście) jakiejś stresującej sytuacji... Jak to ja, heheehehe... I tym razem nie zawiodłam:)
Zdolna jestem niesłychanie (stąd ten tytuł posta) ponieważ odprawiając się "on line" (leciałam tanimi liniami lotniczymi) nawet nie zauważyłam, że odprawiłam się na swoje nazwisko rodowe (jako dokumentu do odprawy użyłam paszportu, który wyrabiałam jeszcze za czasów panieńskich).
I nic by się nie stało, nie byłoby żadnych nerwów gdybym wzięła ze sobą oprócz paszportu także dowód osobisty, ale ja "by nie kusić losu i złodziei" zostawiłam go w domu co później jak się okazało kosztowało mnie masę pieniędzy (żeby w ogóle wylecieć z Polski musiałam na lotnisku zapłacić za zmianę nazwiska).
Taka jestem zdolna, hihihihihihiihi:) No ale za głupotę trzeba płacić...
Siostra, gdy opowiedziałam Jej kolejną moją wpadkę powiedziała, że powinnam te wszystkie swoje przygody spisywać, bo jest o czym opowiadać heehheheh... Chyba o tym pomyślę:)
Tyle o sobie...
Wracając do mojej wycieczki do Londynu to to miasto spodobało mi się, mogłabym w nim mieszkać:)
Wspaniałe zabytki zachwycały choć np. sławetny Big Ben "na żywo" wydał mi się "niższy" niż wynikało to z oglądanych wcześniej zdjęć.
Niezwykły budynek Galerii Narodowej i prezentowane tam obrazy zapierały dech w piersiach, podobnie Muzeum Historii Naturalnej, Katedra Świętego Pawła czy St. Pancras Station... Oj, można by było wymieniać piękne miejsca bardzo długo...
Jednakże mnie w Londynie urzekły także np. taksówki, wszystkie to ten sam model samochodu (nie zapamiętałam nazwy) ale za to jakże różnorodne kolorystycznie:)
Duże wrażenie wywarła na mnie dzielnica Camden Town (nie patrzcie na moje głupie pozy i miny)...
Taka jestem zdolna, hihihihihihiihi:) No ale za głupotę trzeba płacić...
Siostra, gdy opowiedziałam Jej kolejną moją wpadkę powiedziała, że powinnam te wszystkie swoje przygody spisywać, bo jest o czym opowiadać heehheheh... Chyba o tym pomyślę:)
Tyle o sobie...
Wracając do mojej wycieczki do Londynu to to miasto spodobało mi się, mogłabym w nim mieszkać:)
Wspaniałe zabytki zachwycały choć np. sławetny Big Ben "na żywo" wydał mi się "niższy" niż wynikało to z oglądanych wcześniej zdjęć.
Niezwykły budynek Galerii Narodowej i prezentowane tam obrazy zapierały dech w piersiach, podobnie Muzeum Historii Naturalnej, Katedra Świętego Pawła czy St. Pancras Station... Oj, można by było wymieniać piękne miejsca bardzo długo...
Jednakże mnie w Londynie urzekły także np. taksówki, wszystkie to ten sam model samochodu (nie zapamiętałam nazwy) ale za to jakże różnorodne kolorystycznie:)
Duże wrażenie wywarła na mnie dzielnica Camden Town (nie patrzcie na moje głupie pozy i miny)...
...i niezwykły stworzony w stajniach market Camdenlock...
Zabawny i przesłodki okazał się firmowy sklep M&M's:)
Odwiedziłam także maleńkie ale niezwykle klimatyczne Muzeum Sherlock'a Holmes'a:):):)
A na koniec mojego pobytu w Londynie na stacji dworca kolejowego King's Kross zobaczyłam peron 9 i 3\4 (jako fanka książek o Harrym Potterze nie mogłam tego miejsca pominąć).
Tutaj trochę się zawiodłam gdyż nie było to to, czego się spodziewałam...
Gdzieś z boku, w koncie stworzono taką sobie ściankę z wmurowanym częściowo wózkiem na duże zakupy...
Wyglądało to troszkę żenująco, jednakże zrobiłam sobie zdjęcia w tym miejscu z nadzieją, że gdy tu znów kiedyś wrócę zastanę inny ciekawszy "wystrój" tego miejsca a moje tegoroczne zdjęcia będą dowodem na to, że kiedyś było tu "inaczej"...
I to by było na tyle...Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym bardzo dłuuuuuugim postem...
Następny też będzie dość długi, a na pewno też będzie w nim dość dużo zdjęć, a to z racji moich, niestety, okrojonych ze względu na tymczasową zmianę nazwiska (patrz początek tego postu) londyńskich zakupów:)
A tymczasem miłej niedzieli Wam życzę.
No to se pospacerowałam po Londynie! Nawet nie sniłam, że dzis tam będę! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńp.s. Jajcara jedna!
fajna wycieczka:)))
OdpowiedzUsuńJoluś kochana,najważniejsze że wróciłaś bez przygód ;)
OdpowiedzUsuńJola,te suknie powaliły mnie na kolana!Kiedyś miałam takie marzenie,żeby choć chwilkę poczuć się damą zakładając taką suknię ;)
Ten wyjazd to chyba dobre zakończenie tego pechowego lutego:) Cokolwiek się nie wydarzyło najważniejsze, że wszystko skończyło się dobrze:) I oby ten dobry nastrój trwał i trwał na codzień:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle extra fotki i miejsca..
OdpowiedzUsuńSuper wycieczka!!!!!A "cukierkowy "sklep wywołał pisk zbiorowy u moich wielbicieli słodkich kuleczek:)
OdpowiedzUsuńUlcia Ty tak jak ja... Nie spojrzałam na ceny tych sukien podejrzewam, że nie stać by mnie było na nie... chociaż?
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że zastanawiałam się nawet, czy nie kupić sobie takiej na któryś z przyszłych Sylwestrów czy jakiś inny bal, ale bałam się spojrzeć na ceny...
Kajuśka cieszę się, że miałaś taki zaskakujący poranek:)
Betik, nastrój wciąż pozytywny, tylko jeszcze zaległe paczuszki muszę powysyłać bo ciąży mi na sercu to moje spóźnienie...
cieszę się Dziewczyny, że i Wam się te miejsca spodobały:):):)
najważniejsze, że się naładowałaś :).
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za tą wycieczkę, bo choć byłam w Londynie przez tydzień, to znam go głównie w wieczorno-nocnym wydaniu - w dzień po prostu pracowałam na targach ;)
OdpowiedzUsuńJa to bym chciała taki sklep M&Msa kolo siebie ...ech.. Chciaż nie, zapomniałam, że się odchudzam :(
OdpowiedzUsuńkochana London jest najpiękniejszy wieczorową i nocną pora
OdpowiedzUsuńPiękny Pozdrawiam
No wspaniała relacja z podróży Jolu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
No to poszalałaś Jolu po tym Londynie:))) Ale nie ma to jak w domu:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPozwiedzałaś trochę. rozbroiło mnie zdjęcię peronu z Harrego Pottera ta ściana jest już chyba kultowa. :)
OdpowiedzUsuń